Długo zwlekałem z seansem tego filmu. Bardzo długo. Totalnie nie przemawiały do mnie te wszystkie kolorki z trailera. Zbyt jaskrawo było. Dziś, jednak jakoś mnie tak naszło i odpaliłem.
I jestem bardzo pozytywnie zaskoczony! "Speed Racera" ogląda się po prostu fenomenalnie. Cała ta jaskrawo-kolorowa otoczka totalnie nie przeszkadza. Ba. Sprawia, że jeszcze fajniej "Speed Racer" wypada. Moim zdaniem - perfekcyjna, kinowa ekranizacja anime. W zasadzie mogę się przyczepić tylko do strony aktorskiej. To takie typowe "aktorstwo familijne". Są na ekranie "znane gęby", ale totalnie się obijają. Liczą na to, że dzieci i tak olewają, jak grają, a dorośli popatrzą na stronę audiowizualną. W zasadzie nie mogę złego słowa powiedzieć tylko o Matthew Fox'ie. Ale to chyba przez to, że jego rólka jakaś tam specjalnie długa nie jest. Choć jest bardzo istotna. A tak poza tym zlewka totalna. Sarandon, Ricci, Hirsch, Goodman, Allam i reszta zdają się tylko bezmyślnie cytować scenariusz. I w tym miejscu wady się kończą. O dziwo, strona fabularna jest bardzo dobrze przemyślana i wcale nie taka głupia. Choć opowiada stary schemat "od zera do bohatera", robi to w spoób bardzo intrygujący. I co ciekawe, ma bardzo dobre zakończenie. Świetnie wypada także strona audiowizualna. Muzyka i efekty dźwiękowe są po prostu kapitalne. Szczególnie podczas wyścigów. A te, będące główną atrakcją filmu, po prostu wgniatają w fotel. Kij, że są kolorowe, ale za to jak zrobione! Wszystkie lokacje są fenomenalnie dopracowane, a rozgrywają się w różnych warunkach! Od miejscówek nad morzem, aż po monumentalne tory w centrum nowoczesnego miasta. Naprawdę robią wrażenie.
"Speed Racer" okazał się bardzo dobrą rozrywką. Co prawda do większości i tak ten film nie trafi, ale mi oglądało się go rewelacyjnie.
Ocena:
8/10